Stanisław Kostka Potocki, Jacques Louis David, 1781, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie
Główna Konkurs Sport i rekreacja Moda i obyczaje XVII w. Moda i obyczaje XVIII w. Moda i obyczaje XIX w. Sztuka krawiectwa
Moda i obyczaje XVII w.
Moda i obyczaje na dworze królowej Marii Kazimiery
Jeździectwo i łowy
Między ceremoniałem a zabawą
Znaczenie konia w czasach dawnych
Wyjazdy i przejażdżki
Królewskie łowy
Podsumowanie
„Lach bez konia, to jak ciało bez duszy”, czyli o znaczeniu konia w czasach dawnych
Koń od czasów słowiańskich, obok niedźwiedzia, wilka i zająca, uważany był za zwierzę magiczne. Religijny i wróżebny status konia był szczególnie widoczny w społeczności Słowian połabskich. Czarno umaszczone i dzikie konie uznawano za zwierzęta poświęcone Trzygławowi, w którego świątyniach-wyroczniach w Radogoszczy, Arkonie i Szczecinie, przepowiadano, z chodu koni między włóczniami, utrzymanie pokoju lub rozpoczęcie wojny. Świadczyło to nie tylko o boskości konia, ale jego nadnaturalnym charakterze i pozycji przewyższającej przeciętnego człowieka. Takie myślenie o koniu trwało przez kolejne epoki. Było to szczególnie zauważalne po przyjęciu chrześcijaństwa, kiedy wyobrażenia konia odnajdujemy na monetach i pieczęciach, w przedstawieniach patronów rycerstwa: św. Michała Archanioła, Jerzego i Maurycego, co spełniało funkcje paramagiczne.
Wartość militarna konia w kulturze rycerskiej została podkreślona przez Marię Ossowską, która stwierdziła, że: „mówiąc o walczącym rycerzu niepodobna, aby nie wspomnieć, jaką rolę odgrywa w walce koń. Koń nie darmo nosi własne imię. Jest to zwierzę, które w pełni świadomie bierze udział w walce i jest bezgranicznie wierne swemu panu. Czyta się w legendach średniowiecznych o koniach obdarzonych ludzkim głosem, o koniach które przezwyciężyły niedołęstwo starości, by jeszcze raz zapewnić zwycięstwo temu, kogo zwykły nosić na grzbiecie. W zamian rycerz przyczynił się do podniesienia rangi tego stworzenia czyniąc po dzień dzisiejszy jazdę konną szlachetnym zajęciem arystokracji”. Ten militarny aspekt podnoszący rangę konia, jako niezwykłego zwierzęcia wyraził także Jan Szymczak, który kilkukrotnie powtarzał, że: „bez konia nie byłoby więc rycerza, a także etosu rycerskiego w jego pełnym blasku!”. W ten sposób koń stał się symbolem przynależności do stanu rycerskiego oraz pełnoprawnym członkiem pocztu rycerskiego, a tym samym jednostki bojowej, jaką była kopia, w której najważniejszą rolę odgrywał konny kopijnik. Silnego i dobrego konia traktowano nawet, jako część uzbrojenia rycerskiego, tzw. arma bellica, obok: miecza, tarcza, zbroi i pozostałego ekwipunku żołnierskiego. O tym, że nie jest to tylko piękne zdanie przekonują badania Aleksandra Bołdyrewa, który zaznaczył, że w polskiej sztuce wojskowej XVI w., pomimo ogromnych różnic, które wyodrębniły ją ze średniowiecza, przewagę nadal utrzymywała konnica nad piechotą. W bitwie pod Orszą (1514 r.) strona polska wystawiła 14 tys. jazdy i około 3 tys. piechoty a pod Obertynem (1531 r.) 4,5 tys. jazdy i 1,5 tys. piechoty. Uprościć zatem można, choć z pełnym przekonaniem o prawdziwości tych słów, że szlachcic, aż do końca Rzeczypospolitej wszędzie stawał konno – w pospolitym ruszeniu, na popisach wojewódzkich, na sejmikach, sejmach, elekcjach lub z okazji uroczystości prywatnych i publicznych.
Rangę konia, jako stworzenia rycerskiego, określało prawo. W „Statutach wiślickich” z 1346 r. po raz pierwszy wprowadzono kary konfiskaty mienia, gardła i odsądzenia od czci za wykradanie koni. Prawo przewidywało też możliwość organizacji pościgu za koniokradem. Kolejne ustawodawstwo koronne z 1538, 1550 i 1557, 1620 i 1647 r., zakazywało handlu końmi i ich wywożenia z Królestwa Polskiego za granicę, co świadczyłoby jak wielką wartość łączono z koniem, jako zwierzęciem bojowym. Dodajmy, że pod koniec XV w. wartość uzbrojonego konia wahała się od 30% do 50% rocznych dochodów z nadanej ziemi, a w skrajnych przypadkach nawet 60-80% całego uzbrojenia.
Wartość materialna dobrego i silnego konia wzrastała wraz z kolejnymi wiekami. Koń przewozowy tzw. woźnik wart był w XII w. równo 36 skojców, o połowę więcej niż krowa i niewiele mniej niż muł. Wiek później koszt wierzchowca ustalił się na poziomie 20-30 grzywien, która to suma równa była stadu złożonemu z 20 krów. W XV w. najbogatsi, m.in. arcybiskup gnieźnieński Jan Łaski i król Kazimierz Jagiellończyk, posiadali konie warte od 50 do 100 grzywien. Największe stadniny koni ulokowane były w Małopolsce, na Podlasiu, Wołyniu i Rusi. Nie oznaczało to wszakże, że polscy władcy i możni nie kupowali koni za granicą m.in. w Hiszpanii, Włoszech, na Węgrzech i w Turcji. Z kolei tzw. polskie konie, stanowiące krzyżówkę małego, prymitywnego konika stepowego z węgierskimi szekelami, tatarskimi bachmatami, hestrami szwedzkimi lub końmi arabskimi, anatolijskimi, perskimi lub turkmeńskimi sprzedawane były w XVII w. do Anglii, za koncesją królewską. W kraju konie wprowadzono do obrotu handlowego na targach i jarmarkach m.in. w Warszawie, Toruniu i Lublinie i lokalnie w Wiskitkach.
Troska o zdrowie i dobrą kondycję koni zaowocowały rozwojem traktatów z zakresu weterynarii, czego dowodem stały się prace lekarzy i kawalkatorów Jordanusa Ruffusa „Liber de cura eqorum” (ok. 1250), Wawrzyńca Rusiusa „Medicina equorum” (Roma, 1430) oraz Carola Ruinisa „Infermitá del Cavallo” (Roma, 1598). Jednak nie tylko zdrowie koni stało się przedmiotem poradnictwa. Szczególną wagę zaczęto przywiązywać do stworzenia wzorowej hodowli. Dla polskich autorów pierwowzorem stała się praca włoskiego kawalkatora Federico Grisone „Gli ordine di cavalcare” (Neapol, 1550) oraz jego niemieckich odpowiedników Georga Engelharda von Löhneysen „Della Cavaleria” (Remlingen, 1609) i Christopha Jakoba Lieba „Practicaet Arte de Cavalleria” (1616). Literatura gospodarska omawiała rasy koni, ich hodowlę, urządzenie stajni, kwestie medyczne, sposób żywienia, źrebienia i tresury. Wspomnijmy tylko kilka tytułów dzieł – Adama Micińskiego „O świerzopach i ograch” (Kraków, 1570) Anzelma Gostomskiego „Gospodarstwo” (Kraków, 1588), Jana Ostroroga „Kalendarz gospodarski na horyzont Komaszeński” (Poznań, 1590), Krzysztofa Pieniążka „Hippika abo sposób poznania, chowania y stanowienia koni” (Kraków, 1607), które wieńczy najsłynniejsza praca marszałka wielkiego litewskiego Krzysztofa Dorohostajskiego „Hippika, to o jest o koniach xięga” (Kraków, 1603). Wszystkie zebrane prace wraz z prawodawstwem świadczyły o dużej świadomości w zakresie hodowli najlepszych gatunków. Sąd ten najlepiej oddają opnie cudzoziemców o wspaniałości polskich koni. Nuncjusz Fulvio Ruggieri w czasie pobytu w Rzeczypospolitej w 1565 r. stwierdził, że: „Konie polskie są bardzo dzielne, dość rosłe i piękne, w biegu mniej szybkie od tureckich, silniejsze jednak i piękniejsze od nich”. Zdanie to potwierdził także członek francuskiej misji pokojowej ze świty ambasadora Clauda de Mésmes – Charles Ogier w 1635 r., który był obserwatorem rewii polskiego wojska: „Szlachta polski, oni wszyscy, na pięknych rumakach, w zbroi świetnej i błyszczącej z zarzuconymi na plecy skórami panter, lwów i tygrysów; mają długie kopie podtrzymywane rzemieniem zwisającymi z siodła, na których końcu niżej ostrza, są jedwabne wstęgi, czyli proporczyki, które na wietrze furkocą i oczy wrogów błądzą”. Oczarowani egzotyką polskiej szlachty i husarii spektatorzy wydarzeń, pozostawali pod przemożnym urokiem reprezentacji.
Koń nie był wyłącznie stworzeniem pozostającym w służbie człowieka, ale w istocie był – pośród całego świata fauny – towarzyszem jego życia. Zgodnie z zaleceniami kawalkatora G.E. von Löhneysena, a także teologa i reformatora religijnego Marcina Lutra koniom (i innym zwierzętom), jako dziełom Bożym, należało okazywać szacunek, darzyć je miłosierdziem i uprzejmościom. Familiarny stosunek nie sprowadzał się wyłącznie do teorii. Swoje głębokie przywiązanie wyraził, na początku swoich pamiętników Jan Chryzostom Pasek. W „Apostrophie” z 1656 r., zadedykowanej dereszowi, pamiętnikarz podkreślał symbiozę ze zwierzęciem, z którym wzrastał i którego doglądał a następnie ból po jego stracie w boju: „Nie takieć nasze miało być rozstanie/ Nie z takim żalem ciężkim pożegnanie;/ Tyś mię donosić miał jakiej godności,/ A ja też ciebie dochować starości” – bolał Pasek, w taki sam sposób, jak gdyby stracił ukochaną swojego serca. Również i Jan Sobieski żywił taki serdeczny stosunek do koni. Po przyjeździe z Warszawy do Pielaszkowic we wrześniu 1666 r. żalił się, iż: „Konie mam w niwecz schodzone i zmorzone, a co najlepszego skaleczone; bom tegom, któregom miał najukochańszego się zeń za tysiąc nie pojrzał czerwonych! A zawsze tak, jadąc albo wyjeżdżając z tej niecnotliwej Warszawy, stąd zawsze jakie, miast to korzyści, nowe wywiozę utrapienie”. Innym razem wygrażał swojemu słudze, iż: „Nie wiem, jeśli też wmść serce wiesz o tym, że Dominik, krawiec, mego siwego rumaka angielskiego nie odesłał z drugimi końmi od Wisły i nie wiem, gdzie go podział, i jeśli to była wola wmści, moja duszo i czy na nim jechał do Paryża samego, bo mi tu powiadają, że on udawał, jakobym mu go ja darował i chciał go był w Warszawie przedać”. Historia ta nie została objaśniona w dalszych listach i trudno domyślać się, jaki los spotkał niepokornego sługę. Faktem jednak jest, że przepełniony gniewem Sobieski grzmiał na domniemanego koniokrada.
Największy dług wdzięczności miał król, zdaje się, wobec swojego kasztana o imieniu Pałasz, który przebył z królem całą kampanię wiedeńską i na którego grzbiecie król uciekł z zasadzki przygotowanej przez wojska tureckie w czasie pierwszej potyczki pod Pàrkanami w dniu 7 października 1683 r. To nadawanie imion koniom, także świadczy o pełnym uwielbienia stosunku Sobieskiego do koni. Poza wspomnianym Pałaszem, król posiadał także w swej żółkiewskiej stajni konia o dość szczególnym imieniu „Dziwak”, co oznaczałoby – zgodnie z rozumieniem staropolskim tego słowa – jakąś jego wyjątkowość . Miłość Sobieskiego do koni była silna, bo jak świadczą o tym wpisy Kazimierza Sarneckiego z grudnia 1693 i lutego 1694 r. schorowany monarcha, który nie mógł już wychodzić z pałacu żółkiewskiego, aby nie narazić się na zaziębienie, kazał przepędzać konie, które oglądał z okien w pokojach własnych lub królowej: „Po mszy św. zaraz król jmść nabywając świeżej aeryjej i próbując się z pokoju pierwszego wyglądał z okna. Rozkazawszy sobie przyprowadzić taranty świeżo ze stada swego sprzężone i rumaki z stajni, także z stada onego, kazał wyprowadzić na dziedziniec; z kwadrans tedy onym się przypatrywał, potem obiad jadł z dobrym apetytem”. Można zakładać, że widok poganianych i ćwiczonych koni miał wymiar terapeutyczny. Przypuszczalnie obraz ten nasuwał Janowi III wydarzenia lat minionych, kiedy był młody, sprawny i dzielny, co przynajmniej na chwilę dodawało mu sił i wprawiało go w dobry nastrój.
Jan Sobieski przez całe swoje życie nabywał konie do swojej stajni oraz dbał o ich utrzymanie. Nieraz pomagała mu w tym Maria Kazimiera, która w 1668 r. pośredniczyła w zakupie we Francji i transporcie zwierząt do Gdańska. Na podstawie badań Magdaleny Ujmy, która przestudiowała rachunki marszałka i hetmana wielkiego koronnego a potem króla z lat 1665-1696, stwierdzić można, że Sobieski posiadał największe stadniny w Żółkwi i Złoczowie. Poza zakupami koni i klaczy, które kosztowały od 350 do 430 złotych, Sobieski przeznaczał wysokie sumy na utrzymanie zabudowań stajennych (1 850-21 000 złp.), lekarstwa dla koni (200-254 złp.) oraz na utrzymanie masztalerzy, stadników i furmanów (450-17 000 złp.). Korespondencja sług i oficjalistów klucza żółkiewskiego, pozwala także sądzić, że król – niezależnie od oddalenia i przebywania w Warszawie lub Wilanowie – cały czas zajmował się sprawami gospodarczymi swych włości, w tym hodowlą koni. Za pośrednictwem Samuela Brochockiego, monarcha prosił generalnego administratora dóbr żółkiewskich Andrzeja Wolskiego o informacje względem kobyłek, które się oźrebiły (8 maja 1688), nakazywał wypasanie klaczy na trawie i odprowadzenie reproduktorów lub klaczy do Jaworowa (10 września 1688; 8 marca 1689), prosił o wybór spośród stada konia gliniastego dla kobyłki (23 marca 1690), decydował o krzyżowaniu koni m.in. klaczy, której zdechło źrebię z koniem neapolitańskim, klaczy „foriterskiej” z koniem wezyrskim, czy siwego konia tureckiego z gniadą klaczą: „by urodziła konika pięknego” (11 maja 1690) oraz odesłania do Kukizowa dwóch klaczy na odchowanie (29 kwietnia 1692). Zdarzało się jednak, że Brochocki krytykował Wolskiego za nieprzemyślane zakupy koni, które mogły rozgniewać króla, m.in. za przyjęcie pewnego konia w kwietniu 1690 r. od jakiegoś Kozaka: „[...] co chudy był. Choć byśmy to wmści panu tak siła o niego wyrazili, lubośmy do wmść pana pisali [...]. Już bym na waszym miejscu słowem tego konia nie kupił ani bym tego nie powiedział bo, to koń stary, chory i dychawiczny, czego wszystkiego i podobieństwa nie ma. Chorowity także i wątpię, aby się na stajni żółkiewskiej tak zdrowego, dobrego mieli. Ja się dziwuję, że mi go posłano”.
Wiele koni znajdujących się w posiadaniu Jana III pochodziło z podarków. Stanowiły one materialne potwierdzenie wiary, zaufania, lojalności, przywiązania do planów politycznych a nieraz, ze względu na swoją wartość, także formę przekupstwa. W przypadku darów otrzymywanych przez Jana III Sobieskiego i świadczonych na rzecz różnych osób możemy mówić o budowie całego systemu protekcyjno-klietalnego, który wspierał gmach polityki obozu regalistycznego. Powracającej, w październiku 1693 r. z Żółkwi do Warszawy, rodzinie królewskiej, wojewoda bracławski i starosta grodecki Jana Gnińskiego wręczył kolejno, królowi: „konia pięknego, ogiera brudnowilczatego, królowej jejmści cugi koni, królewiczom ichmściom po koniu barzo pięknym a królewiczowej jejmści pierścień diamentowy”. Ten gest wzmacniał troskę gospodarza o swoich gości, którzy w drodze zajechali do jego dóbr w Wiszeńce, stanowił dowód jego oddania oraz podkreślał bogactwo i pozycję jego samego. Niedługo później, bo w grudniu 1693 r. Jan III otrzymał od jezuity ojca Karola Maurycego Voty osiem klaczy neapolitańskich, które obok abrysów architektonicznych, „obrazów nagich”, kopersztychów i pozytywu, tworzyły niezwykle cenny dar i powiększały splendor królewski. Innym razem z okazji imienin obchodzonych we Lwowie w czerwcu 1694 r., monarcha otrzymał od swojego syna, królewicza Aleksandra konie z jego czemiernickiej stajni. Podobny prezent wręczyli królowi kasztelan krakowski Stanisław Jan Jabłonowski, który dołączył jedwabne kobierce przetykane złotą i srebrną nicią oraz wojewoda bełski Adam Mikołaj Sieniawski, który darował konia szpakowatego. Tym razem wielkość i wspaniałość podarków od ludzi oddanych Sobieskim miała kontrastować z niewdzięcznością Lubomirskich tj. marszałka wielkiego koronnego Stanisława Herakliusza Lubomirskiego i jego brata podskarbiego koronnego Hieronima Augustyna, którzy wykpili się mało wartościowymi prezentami i równie zdawkowymi życzeniami.
W dyplomacji konie uznawano za dar dość cenny, lecz nie tyle, co wspaniałe przedmioty zbytku wykonane z metali szlachetnych. W XVII w. utarł się zwyczaj przywożenia polskich koni na dwór papieski i wręczania ich kardynałom lub nepotom, którzy mogli zapośredniczyć lub wesprzeć działania polskich legatów. Konie i bogate rzędy końskie, były też ofiarowywane polskim dyplomatom podczas negocjacji na dworze sułtańskim, czego dowodem było wspaniałe siodło podarowane wojewodzie kaliskiemu Stanisławowi Małachowskiemu przez sułtana Mustafę II w 1699 r. na zakończenie rokowań pokojowych w Karłowicach. Tak też król Jan III wielokrotnie darował swoje wspaniałe konie, by wyświadczyć w ten sposób podziękowanie konkretnej osobie i zjednać ją sobie dla swoich planów. W 1680 r. monarcha nakazał oddanie Janowi Chryzostomowi Paskowi ze stajni jaworowskiej konia tureckiego w zamian za wydrę, którą pragnął mieć w swoim zwierzyńcu. Szlachcic wzbraniał się przed tą wymianą, ale wyraźną intencją króla było, by szlachcic nie czuł się urażony bądź poszkodowany stratą ukochanego zwierzęcia. Z polecenie króla sługa Strzelewski przywiódł konia: „bardzo pięknego z kazał go oddać w siadaniu bogatym. Ja powiedziałem, że nie tylko pieniędzy, ale i konia nie wezmę, bobym się tego wstydził, że tak nikczemny podarunek, [za] takie odbierać honoraria”. Ostatecznie jednak Pasek uległ. Podobny dar król sprezentował księciu lotaryńskiemu Karolowi w 1683 r., chcąc zacieśnić z nim przyjaźń dynastyczną i nagrodzić współuczestnika kampanii wiedeńskiej. Inna informacja o „końskim darze” pochodziła z 23 maja 1693 r., kiedy król na odjezdnym posła bawarskiego barona Marxa Christopha Meyera, wręczył dyplomaci bogate upominki – diamentowy pas z klamrą, polską szablę ze srebrną oprawą, sadzoną diamentami i jaspisami, dwie bogate zasłony tureckie, dywany, kobierczyki, diamentowe zegary i pierścienie oraz.... kasztanowatego ogiera z Turcji z bogatym rzędem husarskim i aksamitnym siedzeniem. Wszystko to służyło utwierdzeniu polsko-bawarskiego aliansu, za sprawą wynegocjowanego układu matrymonialnego pomiędzy elektorem Maksymilianem II Emanuelem a Teresą Kunegundą Sobieską. Do tego przeglądu dodać należy wieść z marca 1696 r., kiedy król delegował Samuela Brochockiego, aby postarał się przywieść z Żółkwi konia bachmata, którego zamierzał oddać posłowi moskiewskiemu. Szczegółowe zlecenie Brochockiego do A. Wolskiego mówiło o, tym: „abyś zaraz tego konia wyprawił wraz z masztalerzem. Na koniu dobrym z tym listem do Machcińskiego, abym go wydał, na którego posyłam uzdeczkę. Niechże wtedy i tę uzdeczkę tenże masztalerz weźmie ze sobą, aby go miał w czym przyprowadzić”. Król, chcąc podkreślić swoją życzliwość względem, tych ze szlachty, którzy przebywali w służbie na dworze oraz pragnąc zacieśnić więzi nawet z dalekimi powinowatymi, ofiarował kolejno dary złożone z koni. Tym sposobem sześć gniadych rumaków oraz kareta dostało się staroście liwskiemu Andrzejowi Rostworowskiemu, który w kwietniu 1692 r. pojął za żonę pannę Lawiler z fraucymeru królewiczowej Jadwigi Elżbiety Sobieskiej oraz przeznaczył „dwa karawany z końmi i trzy rumaki” staroście parczewskiemu Aleksandrowi Daniłowiczowi, który w początku marca 1695 r. poślubił podskarbiankę nadworną litewską Annę Denhoffównę.
Szczególnie na tym tle prezentuje się podarek spod Wiednia, jaki król oddał za pośrednictwem Philippa Duponta swojej małżonce Marii Kazimierze w 1683 r., która oczekiwała wieści o bitwie modląc się przed tzw. Czarnym Krucyfiksem w katedrze wawelskiej. Koń wezyra i strzemię z rzędu końskiego należącego do Kara Mustafy, były nie tylko „żywymi listami” zapewniającym o wygranej bitwie i uratowaniu stolicy Cesarstwa od niewiernych, nie tylko propagandowym, widzialnym znakiem odsieczy, ale czułym podarunkiem, jakie każdy rycerz składał damie swojego serca na znak wierności i ukojenia jej smutków. Z czasem samo strzemię, zawieszone w ołtarzu kaplicy nabrało nowego znaczenia wotum dziękczynnego, a więc zyskało funkcje sakralne.
Królewska stajnia Jana III pod koniec jego życia w 1695 r. złożona była z licznych stad klaczy. W specjalnych regestrach notowano ich rodowód, pochodzenie, jeśli pochodziły z daru, umaszczenie, wiek oraz przeznaczenie. Podsumowując najliczniejsze stado tworzyły klacze gniade (23), wilczate (11), kare (9) oraz siwe (7). Najmniej było dropiatych (2), kasztanowatych (2), szpakowatych (1), jabłkowitych (1), myszatych (1), wołoskich (1) i konopiatych (1). Poza nimi specyfikowano źrebce (tarantowe, wrone, cisowe, gniade, brudnoszpakowate, kare i dropiate). Pod koniec swojego życia król posiadał wspaniałe okazy i dbał o powiększanie stad.
Stajnia była nie tylko odblaskiem prywatnego zamiłowania władcy do koni, ale traktowano ją, jako żywą kolekcję najlepszych okazów, które podobnie jak zwierzyńce prezentowano dostojnym gościom. Poza Sobieskim rumaki z upodobaniem kolekcjonował Zygmunt August, który posiadał wspaniałe konie w Knyszynie, Medyce i Trokach. Z podobnym uznaniem o stajni Zygmunta III w 1596 r. wypowiedział się Giovanni Paolo Mucante, mistrz ceremonii na dworze nuncjusza Enrico Gaetaniego: „[...] Gdy kardynał bawił u króla, my tymczasem poszliśmy widzieć stajnie królewskie; było tam wiele przepysznych koni, między tymi konik bułany, tak maleńki, iż lubom nań własnymi patrzył oczyma, jeszcze mi się to zdało nie tylko rzeczą zadziwiającą, lecz niepodobną do wiary. Cała wysokość jego nie dochodziła mi do pasa, z tym wszystkim tak proporcjonalny i kształtny, iż nic piękniejszego widzieć nie można było. Mówią, że chowają go dla królewicza Władysława, który jeszcze dwóch lat nie skończył. Przyprowadzono go z Litwy, gdzie podobne twory, nie tylko w bestiach, ale w mężczyznach i kobietach nie są rzadkie”. Konie wpisywały się zatem w szeroką wówczas kategorię osobliwości, ukazywanych gościom w specjalnych gabinetach. Stajnia królewska, w której zgromadzono okazy fauny, stanowiła przestrzenno-ideowe przedłużenie wünderkamery znajdującej się w pałacu i zachowała status przestrzeni dostępnej tylko dla wybranych, a zatem włączono ją w zespół pomieszczeń ceremonialnych. Pasje ojca – Jana III, podzielał na pewno królewicz Aleksander Sobieski, który w swych dobrach czemiernickich na Lubelszczyźnie posiadał wspaniałą stajnię, o której pisał jego zaufany sługa Jan Kosmowski: „Powróciwszy dziś z Czemiernik, gdziem umyślnie biegał widzieć konie wkmści dobrodzieja mego, jak źrebią tak i insze, dla uczynienia rzetelnej relacji o wszystkim. Przyjrzawszy się wtedy słusznie wypisuję wkmści panu i dobrodziejowi mojemu, że wszystkie piękne, wcale dobre. Wilczaty, czyli gliniasty źrebiec dziwnie się pięknie uczynił odmiany. Mu się poczyniła ekstraordynaryjnie siwy ogon i grzywa, które odmiany statek pokazuję. Jednym słowem miłościwy panie piękny i rzutny, sprawny, rączy. Za szczęśliwym do nas przybyciem, wielką wkmść będziesz miał w nim komplanację. Mówiłem jeszcze panu Ursułowi, aby jako najpilniejsze miał staranie. Jakoż w porządku widzę trzyma stajnię wkmści. Do Żółkwi jeździł według woli wkmści i wziął dwóch źrebiąt stamtąd, jednego swego [a] drugiego gniadego. [...] Kasztan się czyni i do się rosły. Z krocza chodzi, rączy. Ujeżdżają go powoli, ale natura mu to widzę dała, że go nie trzeba siła uczyć. Siwy zaś duży niezbyt w dobrym jeszcze ciele. Dół jakiś ma wąski, co i go szpeci, ale będzie dobry. Gniady do pola bardzo wkmści będzie wygodny”. Wszystko to decydował o wykorzystaniu koni do odbywania uroczystych wjazdów, długich podróży pomiędzy królewskimi rezydencjami, czy udziału w polowaniach, stanowiących część obyczajów dworskich.
© Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie 2020. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Deklaracja dostępności Wilanów dla Młodych Talentów

Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie zobowiązuje się zapewnić dostępność swojej strony internetowej zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 kwietnia 2019 r. o dostępności cyfrowej stron internetowych i aplikacji mobilnych podmiotów publicznych. Oświadczenie w sprawie dostępności ma zastosowanie do strony internetowej Wilanów dla Młodych Talentów.

  • Data publikacji strony internetowej:
  • Data ostatniej istotnej aktualizacji:

Status pod względem zgodności z ustawą

Strona internetowa jest niezgodna z ustawą o dostępności cyfrowej stron internetowych i aplikacji mobilnych podmiotów publicznych z powodu niezgodności lub wyłączeń wymienionych poniżej.

Treści niedostępne

  • Brak opisów alternatywnych do treści nietekstowych (np. zdjęć i ilustracji). Brakujące opisy są systematycznie uzupełniane. (1.1.1, A)
  • Treści na stronie nie mają jasnej struktury (nieprawidłowe użycie znaczników semantycznych) (1.3.1, A)
  • Strona jest oparta na tabeli i przez to nie jest zrozumiała dla osób z niepełnosprawnością wzroku (1.3.2, A)
  • Miejscami nie jest zapewniony wystarczający kontrast minimalny. (1.4.3, AA)
  • Przy powiększeniu do 200% tekst źle się wyświetla i w ogóle nie ma możliwości odczytania tekstu po prawej stronie (1.4.4, AA)
  • Jednoznakowych skrótów klawiszowych nie można wyłączyć ani przemapować. (2.1.4, A)
  • Brak możliwości pominięcia pewnych bloków strony. Nie działają skróty klawiaturowe. (2.4.1, A)
  • Tytuł jest identyczny na podstronach i na stronie głównej. (2.4.2, A)
  • Nie wszystkie elementy aktywne są opisane albo nie zawsze opis jest jednoznaczny. (2.4.4, A)
  • Stronę w danym serwisie można zlokalizować tylko za pomocą jednego sposobu. (2.4.5, AA)
  • Brak nagłówków (2.4.6, AA)
  • Brak znacznika lang="pl" (3.1.1, A; 3.1.2, AA)
  • Brak identyfikatorów bądź unikalnych identyfikatorów. (4.1.1, A)

Przygotowanie deklaracji w sprawie dostępności

  • Deklarację sporządzono dnia:
  • Deklarację została ostatnio poddana przeglądowi i aktualizacji dnia:

Deklarację sporządzono na podstawie oceny podmiotu zewnętrznego przeprowadzonej przez Spółdzielnia Socjalna FADO.

Informacje zwrotne i dane kontaktowe

  • Za rozpatrywanie uwag i wniosków odpowiada: Maria Zielińska.
  • E-mail: mzielinska@muzeum-wilanow.pl
  • Telefon: 785905734

Każdy ma prawo:

  • zgłosić uwagi dotyczące dostępności cyfrowej strony lub jej elementu,
  • zgłosić żądanie zapewnienia dostępności cyfrowej strony lub jej elementu,
  • wnioskować o udostępnienie niedostępnej informacji w innej alternatywnej formie.

Żądanie musi zawierać:

  • dane kontaktowe osoby zgłaszającej,
  • wskazanie strony lub elementu strony, której dotyczy żądanie,
  • wskazanie dogodnej formy udostępnienia informacji, jeśli żądanie dotyczy udostępnienia w formie alternatywnej informacji niedostępnej.

Rozpatrzenie zgłoszenia powinno nastąpić niezwłocznie, najpóźniej w ciągu 7 dni. Jeśli w tym terminie zapewnienie dostępności albo zapewnienie dostępu w alternatywnej formie nie jest możliwe, powinno nastąpić najdalej w ciągu 2 miesięcy od daty zgłoszenia. Jeżeli zapewnienie dostępności cyfrowej nie będzie możliwe, podmiot publiczny może zaproponować alternatywny sposób dostępu do informacji. W przypadku, gdy podmiot publiczny odmówi realizacji żądania zapewnienia dostępności lub alternatywnego sposobu dostępu do informacji, wnoszący żądanie może tą samą drogą złożyć skargę w sprawie zapewnienia dostępności cyfrowej strony internetowej, aplikacji mobilnej lub elementu strony internetowej.

Skargi i odwołania

Po wyczerpaniu wskazanej procedury skargę można złożyć również do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Dostępność architektoniczna

Pałac
  • Parking i najbliższy przystanek znajdują się w odległości ok. 300 m od pałacu.
    Z pobliskich przystanków autobusowych oraz parkingu do pałacu prowadzi kilka dróg. Bezpośrednio do muzeum dochodzi się po nierównej nawierzchni, która częściowo składa się z kamieni polnych (tzw. kocie łby), częściowo jest to nawierzchnia HanseGrand. 
  • Ze strony muzeum można pobrać plan pałacu i ogrodów z zaznaczonymi trudnościami oraz udogodnieniami architektonicznymi. Na planie zaznaczone są najwygodniejsze trasy dojścia do pałacu z najbliższych przystanków autobusowych oraz z parkingu.
  • Najdogodniejszym przejściem są pasy z sygnalizacją świetlną znajdujące się przy barze McDonald. Przechodzimy na drugą stronę ulicy, dochodzimy do ogrodzenia, po czym kierujemy się w prawo i cały czas idziemy prosto chodnikiem. Po drodze po lewej stronie mijamy szereg budynków oraz kościół, za którym zaczyna się teren muzeum.
  • Opis dojścia z pętli autobusowej do kasy a następnie do pałacu dostępny jest również w formacie tekstowym oraz jako opis słowny w formacie mp3.
  • Kasa muzeum znajduje się w budynku przy ul. St. Kostki Potockiego. Do środka wchodzi się po schodach. Dla osób z trudnościami w poruszaniu się przed kasą umieszczony jest słupek ze specjalnym przyciskiem. Po naciśnięciu przycisku pracownik kasy zgłosi się do Państwa.
  • Wejście do pałacu dostępne dla osób z niepełnosprawnością ruchową znajduje się w prawym skrzydle pałacu (od Sieni Zielonej).
  • Dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich dostępne są parter pałacu oraz park. Muzeum dysponuje rampami rozkładanymi ułatwiającymi wjazd i wyjazd z pałacu oraz poruszanie się po parterze pałacowym. WAŻNE! Ze względu na historyczny charakter miejsca jeszcze nie wszystkie progi zostały usunięte, a długość ramp, jakie możemy zastosować w obecnych warunkach, pozwala na osiągnięcie kąta nachylenia przy wjeździe i wyjeździe wynoszącego 24%.
  • Uwaga! Ze względu na przejściowe trudności techniczne osoby poruszające się na wózkach elektrycznych czasowo nie mają możliwości wjazdu do pałacu. Niedogodności zostaną jak najszybciej usunięte.
  • Pierwsze piętro pałacu i Sala Uczt oraz poziom -1 nie są dostępne dla osób z niepełnosprawnością ruchową, w szczególności poruszających się na wózkach.
  • W każdym pomieszczeniu w pałacu znajduje się krzesło, z którego może skorzystać osoba potrzebująca odpoczynku.
  • W Galerii Północnej, Galerii Południowej oraz w Salonie Malinowym przygotowane zostały dodatkowe miejsca do siedzenia.
  • Toaleta dostosowana do potrzeb osób poruszających się na wózkach inwalidzkich znajduje się w Ogrodzie Różanym.
  • Do budynku i wszystkich jego pomieszczeń można wejść z psem asystującym i psem przewodnikiem.
Oranżeria
  • Dla osób zwiedzających dostępny jest wyłącznie poziom 0.
  • Do wejścia dla zwiedzających prowadzą stopnie o łącznej wysokości 36 cm. Dodatkowo przy wejściu znajduje się próg o wysokości 6 cm. Muzeum dysponuje rampami rozkładanymi ułatwiającymi wjazd i wyjazd z Oranżerii.
  • Przestrzeń w Oranżerii jest duża i dostępna dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich.
Pompownia
  • Budynek Pompowni nie jest dostępny dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich.
  • Do budynku prowadzi droga pokryta nierówną nawierzchnią. Przestrzeń przed budynkiem jest wyłożona kostką granitową o łupanej nawierzchni.
  • Przed drzwiami wejściowymi znajduje się próg o wysokości 7 cm.
  • Wewnątrz budynku ze strefy wejściowej do głównej powierzchni Pompowni, w której odbywają się warsztaty, prowadzą schody (do pokonania jest 85 cm). W chwili obecnej nie ma możliwości pokonania tych schodów. Zgodnie z zaleceniami audyty rozważany jest montaż podnośnika.
Villa Intrata
  • Dojście do budynku wyłożone jest nierówną nawierzchnią – granitowa kostka o powierzchni łupanej.
  • Budynek Villi Intraty nie jest dostępny dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich z powodu schodów, które znajdują się przy każdym z trzech wejść do budynku.
  • Dla budynku został wykonany audyt dostępności architektonicznej i pracujemy nad wdrożeniem optymalnego rozwiązania.
stat